Moja Babcia


Moja Babcia miała na imię Maria. Widziałam ją może trzy razy w życiu, chociaż umarła mając 95 lat, kiedy ja miałam 22.  Znałam więc  ją jedynie z opowiadań mojej mamy, które los babci kreśliły raczej dramatycznie. 
Otóż to było tak. Mieszkali na kresach, w okolicach Sanoka, w bliskim sąsiedztwie Bieszczad. Jak ktoś zna te okolice to wie, że do dziś życie tam jest jakby cięższe, siermiężne i trudne. Dziadek Józef (swoista biblijna analogia Mari i Józefa) umarł na zapalenie płuc na rok przed wojną zostawiając babcię z czwórką małych dzieci i piątym w drodze. Najstarsze wtedy miało 13 lat. Czasy wojenne to był głód, choroby, wszy, niesamowita bieda, ciągłe ukrywanie się. Niemcy przechodzili przez tę wieś wiele razy. Mama zapamiętała psy owczarki, z którymi Niemcy wchodzili do domów szukając ludzi zdolnych do wywiezienia na roboty. Chowali się po piwnicach i u rodziny w sąsiedniej wsi. Jednak kiedyś dwoje najstarszych zostało zabranych i przewiezionych do Krakowa, gdzie mieścił się jakiś punkt przesiadkowy do pociągów zmierzających do Niemiec. Moja ciotka pomimo ogromnego strachu przed tym co ją i jej brata czeka, wykazała się niebywałym sprytem udając chorobę i to samo nakazała młodszemu bratu. Dało to skutek i zostali wypuszczeni bo chorych Niemcy nie potrzebowali. Inna z moich ciotek, mająca wtedy jakieś 11 lat, wyszła kiedyś zaczerpnąć ze studni wody. Nawet się nie spostrzegła jak złapana za fraki zawisła nad studnią. Nie słyszała kiedy Niemcy weszli na podwórko i jeden z nich podszedł do niej z tyłu. Jakim cudem on ją puścił tego nie wiem ale podobno później zostawił tabliczkę czekolady. Natomiast moja mama, która miała 8 lat gdy zaczęła się wojna, służyła u księdza. Koniec wojny i czasy powojenne to był okres kiedy różne bandy kryły się w tamtych okolicach. Rabowali, choć nie było już co tam rabować. W domu była jedna para butów więc jeden z rodziny mógł chodzić do szkoły. A jednak wszystkie dzieci umiały pisać, czytać i liczyć. To, że przeżyli wojnę i ten koszmarny czas po niej to wyłącznie zasługa Babci. Trudno sobie to teraz wyobrazić jakich starań musiała dołożyć ta biedna samotna kobieta obarczona tak dużą odpowiedzialnością. Do końca życia mieszkała ze swoją najmłodszą córką i jej rodziną, która bardzo dbała by Babci niczego nie brakowało. Kiedy ja tam przyjeżdżałam jako nastolatka Babcia nie wiedziała kim jestem. Zaawansowana demencja nie pozwalała jej już tego zapamiętać, mimo tłumaczeń i przypomnień. Na pogrzeb Babci nie mogłam pojechać bo moja mama wymagała wtedy opieki po skomplikowanym złamaniu nogi i  grób Babci odwiedziłam dopiero wiele lat później. Jedyna moja Babcia, którą w ogóle znałam nie znając wcale. Obaj moi dziadkowie i druga babcia zmarli przed moim urodzeniem. Trochę ponad miesiąc temu zmarła ostatnia Babcia moich dzieci i już też nie mają żadnej Babci. Człowiek jest uboższy kiedy nie zazna babcinej miłości.  Tak strasznie mi tego całe życie brakowało.