Mówiłeś na mnie silent hill
A ja, że wzgórza mają
oczy
Dziwnie się splotły nasze sny
Przyszłość ku wzgórzom kroczy
Mówiłeś do mnie silent hill
Ja przymykałam oczy
Śmiałeś się wtedy jak to Ty
A wieczór już się mroczył
I cichły już wierzchołki wzgórz
źrenice wciąż wymowne
Śmiech się zamieniał w czuły szept
I bledły myśli mądre
Gdy dłoń do dłoni drogi swej
Odnaleźć tylko pragnie
Pewność mam ja i Ty ją miej
Że silent hill upadnie