The Wall

Za dwa lata minie 40 lat odkąd najbardziej osobista, najbardziej święta, została upubliczniona dwupłyta The Wall. Jak modlitwa  przez te blisko 40 lat istnieje we mnie. Abym mogła ją słuchać potrzebuję odpowiedniego mistycznego niemal czasu. The Wall nigdy mnie nie przygnębiała ale zawsze pozwalała poczuć się bardziej duchowa niż cielesna.
Gdy jesteśmy młodzi wierzymy w ideały, wydaje się nam , nam się wydawało, że dojdziemy do punktu, w którym będzie można zmienić świat.  Ideały przeciwko wojnom , chorobom, głodowi zarówno duszy jak  i ciała. Mając te swoje 15 i więcej lat poświęciłam na  rozmowy o tym wiele czasu. Najpierw skutecznie miażdży nasze ideały szkoła, bo tu myślenie szablonowe jest jedynym słusznym.  Z pełnym przekonaniem dobrych intencji robią to też rodzice, bo przecież zawsze chcą najlepiej i najlepiej wiedzą co jest dobre. Każda inność przekraczająca drzwi stereotypów jest niezrozumiana, naganna , negatywna i zawstydzająca. O tym właśnie jest pierwsza płyta The Wall kończąca się Good by blue sky. Żegnajcie ideały. Nic już nie zrobię , nic nie stworzę, niczego nie naprawię i nie ulepszę w tym najbardziej okrutnym ze światów. A swoją inność i wrażliwość muszę schować głęboko by  nie cierpieć narażony na śmieszność , wytknięty palcami. Po prostu INNY.  Ktoś próbuje mnie przekonać, że życie to zarabianie szmalu, to egoizm, to nie tak , nie tu , nie to.  Odgradzam się stając coraz bardziej samotnym traktując to jak jednocześnie ratunek i przekleństwo . Tak jak przekleństwem jest wrażliwość.  Druga płyta zaczyna się jeszcze ostatnim wołaniem o pomoc . Hej Ty stojący na zimnie , samotniejący. Czy mnie słyszysz ? Czy mnie czujesz ? Czy możesz mi pomóc ? Czy możesz podać mi rękę ?  Im więcej warstw tym większa kruchość pod nimi.  Lęki przeobrażają się w psychozy. Nadzieja w całkowity jej brak. Coraz mniej sił na rozpaczliwą prośbę o pomoc.  Mam swój świat by się w nim skryć, swoje książki i swoje wiersze. Całą tą otoczkę życia też mam choć jej nie potrzebuję.  Izolacja. Przepiękna gitarowa solówka kładzie się smutkiem w sercu. Przepiękny tekst pozostawiający po sobie milczący wydźwięk.  Czy ktoś pamięta Verę Lynn ? Spotkamy się pewnego dnia. Światełko ? Jeśli tak to bardzo nikłe.  Stajesz się obserwatorem swojego  życia. Znam to doskonale. Jakby stojąc z boku i nie robiąc nic czekać na to co się wydarzy.  Patrząc jak na przedstawienie bez pokuszenia się nawet o recenzję. Świat jednak nie daje spokoju.  Jesteś inny, nie nadajesz się by żyć w społeczeństwie , należy cię napiętnować, obedrzeć  z uczuć. Ktoś zauważył, że je masz na twoją zgubę. Nie wierć się. Zrobimy ci zastrzyk, po którym  przestaniesz czuć. To jest naprawdę przyjemne odrętwienie. Znika rozpacz, ból, strach. I znikasz ty , to kim jesteś.  A kiedy już nie jesteś w stanie wykrzesać z siebie najmniejszej linii obrony zostajesz skazany.  Wszyscy, którzy kiedykolwiek dostrzegli twoje uczucia przez całe twoje życie zostają powołani na świadków oskarżenia.  Zostajesz skazany na samotność.  Kochani rodzice widzą w tobie jedynie szaleńca. Krzywdzisz tym wszystkich bliskich. Krzywdzisz siebie.  Pozostaje tylko  szklany klosz.   I znów znana już melodia kończąca drugą płytę choć inne słowa. 

Za Murem
Samotnie , lub parami
Ci, którzy naprawdę Cię kochają
Chodzą w tą i z powrotem za Murem
Ramię w ramię
Zbierają się w grupy
Krwawiące serca i artyści
Stawiają opór
Kiedy cali Cię odnajdą
Zataczają się i upadają, gdyż to nie jest takie proste
Walić sercem w ten pieprzony Mur.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz