Za
co kocham lato?
Pierwsza myśl. Za owoce.
W chwili, kiedy pojawiają się truskawki,
te nasze, słodkie i pachnące, dla mnie zaczyna się lato. Jestem maniaczką
truskawkową i gdyby nie to, że muszę ograniczać z uwagi na zawartość cukru, nie
ograniczałabym sobie ich wcale. Jestem dowodem jakie w człowieku dochodzą
paradoksalne zmiany. Przez ponad 40 lata swojego życia nie jadłam wcale żadnych
owoców. Wykrzywiało mnie na sam ich widok a zjedzenie choćby jabłka było dla
mnie nie do przyjęcia. Później owe jabłka zaczęłam jadać po jednym dwa razy w
roku. Teraz mogę, a może bardziej chcę niż mogę, jeść codziennie. Natomiast te
sezonowe, pachnące latem i tylko wtedy po prostu kocham. Czy to nie wpływ
uczucia przemijania? Przecież wiadomo, że lato nie trwa wiecznie a z nim odejdą
truskawki, czereśnie, agrest, porzeczki i maliny. To budzi tęsknotę nawet za
tym co jeszcze trwa. I nie
mogę zapomnieć też o warzywach. Mieszkam w takim miejscu, gdzie mam usytuowany
jest najlepszy targ w mieście. Kiedy tam wchodzę o tej porze roku to już na „progu”
witają mnie te wszystkie zapachy. W żadnym sklepie, ani markecie hipersuper,
ani w osiedlowym, nie ma tak świeżego towaru i tak tą świeżością pachnącego.
Kocham lato za młode ziemniaki z koperkiem, młodą kapustę, fasolkę a przede
wszystkim za pomidory. Pomidory to warzywo, którym mogłabym się odżywiać na
wyłączność. I kolejna rzecz, której przez 40 lat życia nie tolerowałam a teraz,
ech … Kocham lato za lody. Lody są cały rok ale tylko w lecie smakują
wyjątkowo. Ich oczywiście jeść w ogóle nie powinnam. Tak jak bułeczek
jagodzianek, ciasta z truskawkami lub japońskiego deseru z frużeliną z wiśni. I
jeszcze wiśniówkę, którą kiedyś robiłam później smakując w ciepłe wieczory. Za
te wieczory a zwłaszcza noce, ciepłe i krótkie, rozgwieżdżone, też kocham lato.
Kiedy z lampką lekkiego wina można usiąść na balkonie i gapić się w niebo nie
śpiesząc do snu. Nie kocham jednak lata za upały. Ograniczają mnie bo staram się
nie wychodzić z domu kiedy jest powyżej 30 stopni. Ciężko mi się oddycha, moje
serce wtedy z trudem pompuje i mam wrażenie, że odczuwam każdą kroplę krwi,
która się przez nie toczy. Nie mogę kochać również za słońce. Od kilku lat
reakcja moich leków ze słońcem spowodowała alergię objawiającą się potwornymi
wysypkami, które zostawiają po sobie ślady.
Tak to jednak jest, że aby mieć to
wszystko za co kocham lato musi być to wszystko za co je nie kocham. Nic nie
dojrzeje i nie urośnie bez słońca. Żadna noc nie będzie ciepła po zimnym dniu.
Czy
nie ze wszystkim tak jest w życiu ?
Podpisuję się pod Twoimi słowami, bo kocham za to wszystko o czym wspomniałaś, a upały niekoniecznie 😉
OdpowiedzUsuńI zawsze, ale to zawsze trwa za krótko!
Serdeczności 🙂