Nasze życie
nie należy do nas. Odkąd mamy dzieci odpowiedzialność za nie powoduje, że nasze
życie należy do nich. I to jest właściwe bo gdy ktoś zapragnie swoje życie
przeznaczać dla siebie to zazwyczaj nie kończy się to dobrze. Czy to jest
poświęcenie się większe niż zwyczajowo pracy, czy skupianie się na budowaniu
swojego szczęścia z być może innym partnerem, czy też spełnianie swoich pasji z
całym temu oddaniem. Wcześniej czy później brak kontroli, poświęcanego czasu
lub zwyczajnej rozmowy, musi się zemścić. Latami nasze życie należy do naszych
dzieci i cały nasz świat skupiony jest właśnie na nich. Ciągłe wpajanie zasad,
wartości, nakład na wykształcenie i dobre pokierowanie na przyszłość to są
priorytety każdego rodzica. Czy odzyskamy nasze życie kiedy dzieci dorosną?
Teoretycznie tak powinno być o ile nasze dzieci, które zabrały nam nasze życie,
nie obarczą nas naszymi wnukami. Oczywiście nie ze złej woli, bo przecież one
też poprzez posiadanie dzieci, straciły swoje życie. To wszystko może nawet
dawać spełnienie i nazywać się szczęściem gdyby nie to, że nasze życie należy
również do przekornego losu. Choćby tak jak teraz, kiedy cały świat wstrzymuje
oddech w niedowierzaniu, strachu o najbliższych, siebie i losy świata. I choćby
nam się wydawało, że trzymamy swój los w swoich rękach, jest to tylko złudzenie
bo wystarczy głupi przypadek aby całkowicie zmienił się pogląd na to
przekonanie. Człowiekowi do życia potrzebne jest poczucie bezpieczeństwa a
kiedy jest zachwiane trudno nam sobie z tym poradzić. Jako osoba, z tej grupy
wysokiego ryzyka, również jak inni nie wychodzę z domu. Właściwie nie wychodzę
z domu na długo nim to się zaczęło, bo w styczniu zachorowały mi końcówki
nerwów, w lutym, płuca a w marcu to, wiadomo. Zaczynam psychicznie mieć z tym
problem. A przede wszystkim czuję, że moje życie jeszcze bardziej niż zwykle,
nie należy do mnie. O i ile pragnąc być matką godziłam się na „stratę” swojego
życia świadomie, dobrowolnie i z rozkoszą , tak teraz nie ma na to mojej dobrej
woli bo jest narastająca wola normalności i spokoju. I do tego. Podobno jest wiosna. Najsmutniejsza w moim życiu.
Przez dwie godziny jechałam i podziwiałam jak już mocno zaakcentowała swoje przybycie. Wiosna. Mnie na pewno będzie żal tego straconego czasu, bo jak Ty zimą jestem mało wychodząca...
OdpowiedzUsuńJest mi smutno, ale nie chcę się buntować i tracić na to energię, bo nic to nie da. Nic nie zmieni. Rozpaczliwie po raz pierwszy tak niewiele możemy, a z drugiej strony tak wiele od naszych zachowań zależy. Trudne to. Bardzo.
Trzymaj się zdrowo Kochana, jeszcze będzie pięknie! Trzeba w to wierzyć.
Ściskam serdecznie.
Wiosna może jeszcze niejedna przed nami i jeszcze się nią nacieszymy. W domu trzymamy dyscyplinę i raczej nic nam na razie nie grozi. Najbardziej jednak martwię się o moje średnie dziecko mieszkające na wyspach. Sposób podejścia Brytyjczyków paraliżuje mnie strachem. Syn też jest w grupie ryzyka bo choruje na astmę a oni już ogłaszają, że będą ratować i leczyć wybiórczo.
OdpowiedzUsuńProszę Cię, bądź ostrożna i dbaj o siebie. Przesyłam bukiet ciepłych myśli i wierzę, że obie damy radę.
Dziękuję.
UsuńW UK już chyba coś się zmienia pod tym względem, ale pewnie i tak niepokój zostanie, dopóki to się nie skończy.
Pogody ducha, mimo wszystko. I trzymamy się pionu😉
Serdeczności.
Tak, od dzisiaj mój syn nie pracuje więc minimalizuje się zagrożenie. Ale bardzo zła sytuacja jest u nich teraz w sklepach i pewnie się to za jakiś czas uspokoi tak jak u nas.
UsuńPozdrawiam