JUTRO
Właśnie wróciłam z zakupami do domu . Jak zwykle w piątek robiłam zakupy na sobotę i niedzielę więc przyszłam zmachana jak to kobieta , matka , żona z ambicjami aby nic nie brakowało rodzinie . Tyle co zdążyłam rozpakować ten cały majdan rozległ się dzwonek do drzwi. Nie mam zwyczaju, i to błąd ,sprawdzać kto za drzwiami wiec po prostu otworzyłam. Pan w średnim wieku z otwartym zeszytem A4 , a w nim listą lokatorów spisaną wg numerów mieszkań . Wyjaśniając mi o co chodzi wskazywał na wpisy w tym zeszycie . Rzecz polegała na zorganizowanej akcji zbiórki pieniędzy na operacje dla dziecka . Mimo najszczerszych chęci , bo zdrowie dzieci zawsze leży mi na sercu , przewertowawszy portfel w te w tamte, nie znalazłam żadnej przyzwoicie drobnej lecz odpowiedniej sumy na ten datek . Tłumaczę wiec gościowi , że chętnie i jak najbardziej ale nie mam bo właśnie wróciłam z zakupów, na które wszystko wydałam . Ot taki to mam zwyczaj , że wydaje ile biorę wiec biorę tyle ile przeznaczam na wydanie . W tym momencie pan zadał mi pytanie kiedy będę miała ? Wyobrażacie sobie ? Zapytał – kiedy ? Chyba mam nierówno pod sufitem bo na takie pytania odpowiadam błyskawicznie i bez zastanowienia ale najbardziej zgodnie z prawdą . Moja odpowiedź brzmiała – jutro . Pan sobie dokładnie odnotował w swoim zeszycie A4 koło mojego nazwiska i numeru mieszkania – JUTRO . Cała sprawa oczywiście poszła w zapomnienie , gdyż ów pan się nigdy więcej nie pojawił . Za około pół roku przyszło pismo z prokuratury zawiadamiające mnie że pan ( nazywajmy go pan P ) został zatrzymany i śledztwo jest w toku . Rany Julek jaki pan P , jakie śledztwo i co ja mam z tym wspólnego? Pierwsze co to pogrzebałam w pamięci odkrywając Amerykę , że to przecież nasz sasiad tak się nazywa . Kawał łachudry z niego , często się awanturował, co słyszeli wszyscy lokatorzy ale nadal nie wyjaśniało to sprawy , bo nigdy nawet specjalnie świadkiem nie byłam tych awantur . Facet miał manierę czuć się jak Pan i bywało , że gdy wracał do domu w czasie gdy jego żona z dziećmi wyjechała , pamieć robiła mu jakiś stop lub wstecz , bo kopał w drzwi krzycząc – otwieraj , Książe wraca . Mój mąż się wściekł co tam mnie jakis P tylko z tego powodu ze jest naszym sąsiadem będzie po sadach włóczył . Odwiedził sąsiada a ten osłupiał zupełnie nie mając o niczym pojęcia . Wyjaśniło się na tyle , że nazwisko to samo ale imię się nie zgadzało . Telefon do prokuratury naświetlił mi sprawę na tyle , że przypomniano mi , iż kiedyś tam ktoś chodził i zbierał na operacje dla dziecka i ten ktoś okazał się oszustem. Po jakimś czasie przyszedł do mnie policjant , z tych jak to się mówi , tajniaków . Spisał moje dane , zeznanie tyle ile zapamiętałam z tamtej sytuacji , poczym dawaj mi pokazywać zdjęcia abym wskazała niezbicie i jednym palcem na tego człowieka. Pamieć do sytuacji jakie przezywam to ja mam całkiem niezłą ale za diabła nie mam pamięci do twarzy i to widzianej pół roku wczesniej przez 5 minut , może nawet krócej . Uparty glina nie dał mi spokoju i nie przyjmował do wiadomości , ze i tak na pewno wskaże nie tego wiec zgaduj zgadula jest bez sensu . Zamknęłam oczy , bo żadna twarz nie wydawala mi się nawet odrobinę znajoma a wizyta pana śledczego, przez ten fakt, przeciągała się już nieznośnie i wskazałam na chybił trafił . Wychodzący glina mrugając okiem szepnął że jednak na chybił . Najbardziej jednak musiałam się tłumaczyć z tego „JUTRO „ ….oni tam w prokuratorze sobie głowy łamali co też to może znaczyć . Przy żadnym innym nazwisku takiego wpisu nie było , były kwoty lub ich brak ale „JUTRO „ jawiło im się jak jakaś tajemnica . Na szczęście zeznania złozone w domu wystarczyły i nie musiałam wstawiac się sądzie chociaż informacje zakończeniu śledztwa , skierowaniu sprawy do sądu oraz rozpoczęciu i zakończeniu przewodu sądowego dostawałam jeszcze przez rok . Przyznam się , że to całe „zamieszanie” trochę wyleczyło mnie z dobroczynności wobec domokrążców żebrujących u moich drzwi . Natomiast pamiętam jak kilka lat temu , może 4 , 5 dwóch chłopców w wieku tak na oko 15 i 10 lat , chodziło i zbierało jedzenie . Zawsze w piatki popołudniu , kiedy ludzie mają zrobione zakupy na weekend . Każdy im cos dawał , ja tez nigdy nie odmówiłam . Potem widziałam jak obładowani wychodzili z klatki , ledwo mogli unieść . Serce zawsze mi się ściska kiedy żebrzą starsi ludzie ze łzami w oczach mowia , że brakło im na lekarstwa lub na jedzenie . Mieszkam w mieście około 100 tysięcznym . Średnio raz dziennie ktoś puka do drzwi po prośbie. Łatwo poznać kiedy ktoś potrzebuje na wino a ktos inny na chleb . Wiem , że każdy może znaleźć się w sytuacji swojego zycia podbramkowej . Tak łatwo stracić wszystko , że staje się to niewiarygodne zanim się nie pozna kogoś kto stracił i upadł po tej stracie. A wtedy jeżeli dobrzy ludzie nie pomogą to nic człowiekowi nie pomoże .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz