Nadzienie piernikowe
Moja babcia Marysia , mama mojej mamy . Została sama z piątką dzieci na czas zawieruchy wojennej . Dziadek zmarł na rok przed wojną na zapalenie płuc .Najstarsze z dzieci miało lat 12 gdy rozpoczęła się wojna , najmłodsze roczek . Z opowiadań mojej mamy , która w chwili rozpoczęcia wojny miała 8 lat , wiem o tym jak dwoje z rodzeństwa najstarszych brano do Niemiec na roboty , jak wujek się rozchorował z rozpaczy , a ciocia dzielnie nim opiekowała ,tak że Niemcy pozwolili im wrócić do domu .Babcia ukrywała ich do końca wojny ponieważ w pobliżu cały ten czas stacjonowali Niemcy i chodzili po domach z wielkimi psami . Bardzo utkwiły mojej mamie w pamięci te psy . Po wojnie całe rodzeństwo za wyjątkiem najmłodszej córki rozjechało się po kraju w poszukiwaniu lepszego życia . Pamiętam dom babci , byłam w nim jako mała dziewczynka . Dom bielony wapnem z drewnianymi okiennicami , w środku centralnym wyposażeniem był piec , na którym się można było położyć . Babcia podczas moich odwiedzin zapominała kim jestem , czyją córką , wtedy się to nazywało zwapnieniem żył . Babcia zmarła mając 90 lat , zmarła we śnie . To była bardzo dzielna kobieta .
Moja babcia Agnieszka mama mojego taty , którą znam wyłącznie z opowiadań mamy, zmarła na długo przed moim narodzeniem. Była niemiecką hrabianką mieszkającą pod Berlinem , gdzie urodził się mój ojciec . Nie wiem jak to się stało , że po śmierci dziadka przenieśli się na ziemie zachodnie , które po 1945 roku zostały wcielone do Polski. Babcia nigdy nie nauczyła się polskiego i często korzystała z pomocy mojego ojca jako tłumacza . Zmarła w połowie lat 50 na astmę.
Czuję się okradziona przez los , który nie pozwolił mi czerpać mądrości z babcinego fartucha pachnącego słodkimi piernikami z nadzieniem miłości bezwarunkowej .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz