Małe smutki

Znów coś się kończy i coś zaczyna . Nie pamiętam kiedy przestało mnie to cieszyć , nie pamiętam dnia gdy straciłam radość związaną z następującymi zmianami . Śpię zbyt mało może dlatego że mam trudny charakter , może dlatego , że jestem zbyt wrażliwa , może nawet przewrażliwiona .Może czytam za dużo powieści przezywając każdą stronę jakobym sama w nich uczestniczyła . Biorąc całą wrażliwość kurtyzany Weroniki na siebie aby jej śmierć lekką się stała za moją sprawą , przez moje utożsamianie się nią. Gdy nocne zmory przytłaczają mnie swoim ciężarem przygniatającym piersi potrafię dobrze poznać smak strachu . Ile bywa takich nocy w przeciągu roku przepełnionych przejmującym smutkiem ? Chyba zbyt wiele abym mogła wciąż udawać , że nic się nie stało . I nic nie daje potrząsanie nerwowo głową i skupianie się na mało istotnych duperelach , tylko dlatego by postarać się zapomnieć o tym co na dnie serca skrupulatnie schowane od lat . Nie myśleć , że jest mi na tym świecie za ciasno , za tęskno , za mało . Że życia kilku potrzeba by zmieścić wszystkie marzenia i rozpędzone pragnienia . Wmawianie sobie z całą stanowczością iż nie mam prawa się skarżyć , nie mam prawa narzekać w chwili gdy odczuwam głód duszy a na świecie ludzie z głodu ciała umierają . Miałam podsumować mijający rok , wyszło o smutku , bo tak się dzisiaj czuję i nie potrafię w sztuczności uśmiechu znaleźć się jak w codziennej roli . Nie te deski i nie ten teatr. I nie trzeba mi poklasku . Trzeba mi spokoju , ciszy , szumu drzew , spiewu ptaków , kwitnienia jabłoni i grusz i wiary , że to wszystko jeszcze wiele razy będzie udziałem moich uszu , oczu i tej mojej cholernej wrażliwości .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz