Świat bez Alicji

Nie planowałem pojscia na ta wystawe choc plakaty od jakiegos czasu informowaly zwiastujac niezwykla uczte duchowa. Nie czulem sie zbyt dobrze ale po powrocie z pracy postanowilem przebrac sie i isc by  przekonac sie na własne oczy. Po drodze rzuciłem jeszcze okiem dla upewnienia .Tak , to dzis byl ostatni dzien wystawy obrazow Alicji Pejn. W galerii nie było zbyt wielu ludzi , panowal jakis magiczny nastroj. Moze to za sprawa nastrojowego oświetlenia a może muzyki , ktora słychac było w tle i  stanowila jakby dopelnienie tresci wystawionych obrazow. Nie moglem rozpozac rozlegajacych sie dzwiekow . Bylo w nich wszystko ,szum strumyka, wiatr wprost od morza , była przejmujaca jak stapanie po gorskiej sciezce tuz przed wejsciem na szczyt. Wystarczylo zamknac oczy by znalezc się w krainie cieplego blekitu. Właściwie to nie wiedziałem czy wole sie zasłuchac czy zapatrzec. Przechodziłem bardzo powoli od jednego obrazu do drugiego chlonac wzrokiem nie tyle nasycenie barw co całosc tematu. Kazdy z nich wciagal mnie w swoje ramy tak , ze czułem sie jakby bardziej obecny w ich rozmytej scenerii niz poza nia. Jeden z obrazow był portretem malej dziewczynki. Nie mogłem oderwac oczu. Stalem tak jak zahipnotyzowany wpatujac się w jej sliczne , niewiarygodnie wielkie , pełne inteligencji zamknietej w obrazie , oczy. Zrobilo mi sie slabo wiec rozejrzalem się za jakims krzesłem , bo czułem , ze jeszcze chwila i upadne. Chyba cała krew odplyneła mi do stop. Siedzac nadal wpatrywalem sie w ten rzeczywisty obraz do złudzenia przypominający nagla pustke sprzed lat, ktora powstała tak bardzo niespodziewanie jak to co  rownie niespodziewanie ja wypelnilo.
- prosze pana , czy dobrze sie pan czuje? Nade mna nachylala sie, pelna troski w twarzy, kobieta.
Jej oczy byly oczami z obrazu. Byly oczami pod ktorych spojrzeniem najbardziej twarde serce moglo rozpasc się na miliony kawalkow. Przez chwile trwalem w tym zapatrzeniu nie mogąc wydusic z siebie slowa , może nawet tego nie chciałem. Gdzies w zakamarkach mojego umysłu powstawal obraz tej kobiety przy moim boku . Jej krucha dlon w mojej silnej dloni , jej policzek na moim ramieniu, jej slowa jak drzenie porannej rosy ,ktora wie ze zaraz wysuszy ja slonce.
 Gdy ocknalem sie z tego rozmarzenia czesc mojego wewnetrznego ja krzyczala – chce ,chce . Lecz zdawałem sobie sprawe jakim jestem glupcem.
Podeszla do stojacego obok stolika , nalala wody do szklanki
- prosze – miekkim glosem zachecila mnie do picia
- dziekuje ,już mi lepiej . Wstalem zmierzajac do wyjscia . Katem oka dostrzeglem ogromna tace z cukierkami.
Schowalem jednego do kieszeni i zbyt pospiesznie opuscilem to miejsce ,gdzie moglo spłonac, na stosie zludzen, moje serce.
Nastepnego dnia kroki same skierowaly mnie do galerii ale zastalem tylko zamkniete drzwi. Przez szybe zobaczylem sciany bez sladu wczorajszych obrazow.
Palce w kieszeni sciskały znajomy kszalt. To jedno co zostalo mi w moim swiecie, swiecie  bez Alicji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz