Affetuoso
Moje oczy wciąż są wilgotne. Pomyślałam , że może dlatego ja tak widzę świat bo patrzę na niego przez łzy. To tak jakby patrzeć przez wodę kiedy wszystko wydaję się odrobinę rozmyte i zniekształcone. Gdy słońce zanurza swój promień na powierzchni wody powstaje tysiące rozmytych kolorów. Widzieliście kiedyś rosę w której przeglądają się promienie słońca? Może podobnie jest z łzami , które wcale nie spływają po policzkach tylko tkwią odrobinę w kącikach oczu lub na całej ich powierzchni. Nie można powiedzieć , że to jest taki jakiś zwyczajny płacz. Potrafię doskonale rozróznić kiedy płaczę a kiedy mam załzawione oczy. I wcale nie muszę być wtedy nawet smutna , nie muszę być wtedy wesoła , nie muszę się wzruszać. Nic nie muszę ale wszystko mogę, bo mogę nie musieć udawać. Poczułam się taka czysta i odkąd nie pozwalam, aby dotykał mnie brud, nawet jeśli on się wdziera i chce przeniknąć to ja jestem jak za szybą , jak za kroplą łzy i nie ma do mnie dostępu. Usiałam w samym środku i nie zważając na otoczenie zaczynam dyrygować niewidzialnej orkiestrze. Siedzę po turecku i może nawet wyglądam komicznie w uniesionymi do góry rękami. Może nawet wyglądam groteskowo a może jak nawiedzona wyglądam. Śmieję się sama do siebie i tego co właśnie robię i jestem czysta , wolna , oczyszczona od wewnątrz a przez to niesłychanie spokojna. Nie powtarzam mantry. Jestem mantrą. Nie płaczę. Jestem łzą. A we mnie gra orkiestra , której ruchem dłoni nakazuję piano i affetuoso .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz