Angel

Obudziłam się z dziwnym uczuciem czyjejś uporczywej obecności. Nic dziwnego budzić się z nagła nawet w środku nocy , nie obce mi to wcale, ale chyba każdy, kto podświadomie czuje wbity w siebie nieproszony wzrok, czuje jakiś niepokój. Nie od razu oczy przebiły mrok ciemności by móc rozróżniać kształty wokół. Musiałam nawet mrugnąć nimi kilka razy a to co zobaczyłam wprawiło mnie w wewnętrzne , ciche zdumienie. Nie zdążyłam nawet porządnie się przestraszyć. Otwarte szerzej oczy przyzwyczajały się szybko do ciemności bezbłędnie oceniając sytuację. Na krześle siedziała jakaś istota i przyglądała mi się uważnie. Trudno mi było określić płeć. W takich okolicznościach to się nawet mówi „ ni pies ni wydra”. W pierwszej chwili największą uwagę przyciągały duże smutne oczy. Zaraz jednak mój wzrok skierował się na z wielką bezradnością opuszczone ręce. Cała postać lśniła dziwnym niepokojącym blaskiem ale przecząc temu wywoływała niesamowity spokój. Usiadłam na łóżku chwilę czekając , że się odezwie , co jednak nie następowało. Wstałam , podeszłam bliżej bez lęku , który w tych nienormalnych okolicznościach byłby jak najbardziej uzasadniony.
- kim jesteś ? co tu robisz ? – wobec smutku w tych wpatrzonych we mnie oczach starałam się nadać swojemu głosowi najsubtelniejsze ciepło.
Usta otworzyły się jakby chciały cos powiedzieć ale wypuściły tylko ciche westchnienie.
Właściwie nie musiał nic mówić bo nawiązało się między nami jakieś telepatyczne porozumienie. Jakby nasze myśli rozmawiały ze sobą. W tych myślach opowiadał mi o tym jak się tu znalazł licząc na moją pomoc po tym gdy brakło mu już siły na dalsze zmagania w walce, codziennym dążeniu by jego podopieczna czuła nieustanną jego obecność. Dopiero w tej szarości budzącego się poranka dostrzegłam na jego plecach skulone skrzydła. To wiele wyjaśniało. Przez myśl przemknęło mi jak niełatwe musi być życie anioła, jeśli można je nazwać życiem ,bo pewnie to jest bardziej służba. Uwagę moją przykuło jedno bardziej zwisające skrzydło. Chyba powinnam coś z tym zrobić ale co.
- pozwól , że Ci pomogę
Ruszyłam do poszukiwania jakieś deseczki , bandaży. Jedyne co mi przyszło do głowy w tej chwili i to mogła być całkiem trafna myśl. Bardzo ostrożnie, obserwując cały czas grymas bólu na jego twarzy , usztywniałam nadłamane skrzydło robiąc w miarę możliwości fachowy opatrunek. Gdy skończyłam i oceniałam prawidłowość mocowania poczułam jak obejmuje mnie drugim , zdrowym skrzydłem. Wtopiłam się w ten puch a gdy podniosłam głowę by spojrzeć mu w twarz zobaczyłam nieznaczny cień ciepłego uśmiechu w którym zawarta była nie tylko wdzięczność za udzieloną pomoc ale coś więcej , jakieś bezkresne zaufanie. Trwaliśmy tak przez chwilę w tej złączonej bliskości , porozumienia wszystkiego co w nas było od ludzkiej i anielskiej tęsknoty aż po zwyczajny odruch wdzięczności. Poczym on wstał , pogłaskał mnie po głowie i zwyczajnie rozpłynął się w powietrzu, zostawiając mnie w mej spokojnej samotności. I tylko jakiś chłód nagły wdarł mi się pod nocną koszulę jakby wywołany ruchem anielskich skrzydeł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz