Powrót
Kolejny raz zatrzymana na zakręcie życiowej drogi jaką przyszło mi przemierzać bez wyraźnego wskazania drogowskazem abym wiedziała , miała pewność o właściwym wyborze kierunku nabrałam dystansu do wielorozgałęzionych bezdroży . Jakim nieważnym okazał się pęd przedświątecznych czynności wykonywanych w rutynowym szale . Współpacjentki zajmujące łożka po obu stronach mojego , opowiadające swoje losy i swoje odczucia związane z historią choroby i oczekujące ode mnie szczerego rewanżu , którego im nie skąpiłam w formie przesłania optymistycznej perspektywy na ich i moją przyszłość do tego stopnia , że nie wyrażały zgody abym je opuściła w tej naszej wspólnej niedoli. Ale któżby dobrowolnie poswięcił się do tego stopnia. Wróciłam z bagażem doświadczenia niesłychanego bólu jaki towarzyszył czemuś, co nazwali drugim w mym życiorysie, zawałem. Z mocnym postanowieniem rzucenia mojego ulubionego nałogu , pieszczenia się ze sobą przynajmniej przez jakiś czas i lękiem , który wciąż jeszcze , mimo upływu dni , wciąż jeszcze nie pozwala mi oddychać spokojnie czyniąc moje czerpanie koniecznego do zycia powietrza płytkim odruchem podobnym rybie . Pięć blisko lat leczyłam przez pracę nad sobą tamtą psychozę , fobie , czy ja wiem jak to nazwać . Tak naprawdę silniejszy jest strach przed umieraniem niż przed samym faktem śmierci . Ktos kiedyś napisal , że Młodość jest niczym pociąg podmiejski, od czterdziestki człowiek przesiada się do pośpiesznego, a na sam koniec jedzie już Intercity. Lata mijają niezauważalnie i nagle przychodzi ten moment, kiedy trzeba zostawić wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz