Pozwólcie naszym chłopcom wrócic do domu
Sara nie miała łatwego zycia. Apodyktyczny ojciec i wiecznie nieszczesliwa matka robiąca z siebie nieustanną ofiarę. Nic dziwnego , że gdy tylko znalazł się chłopak dostatecznie przystojny aby się spodobac dziewczynie oraz dostatecznie stanowczy aby przekonac ją o swojej miłości , wyszła za mąż , jakby na złość dotychczasowemu swemu zyciu , mając w głowie plany utworzenia zupełnie innej rodziny niż tworzyli jej rodzice. Sielanka nie trwała jednak zbyt długo bo mąż okazał się może i dobrym człowiekiem ale ze skłonnościami do napadów szału z byle powodu. Trwającego stanu nie zmieniło pojawienie się w ich zyciu dziecka. Wobec narastających między nimi nieporozumień pewnego jesiennego dnia , ten kiedys zapewniający o milości , ojciec i mąz po prostu odszedł sobie w sina dal. Sara była wystarczająco dumna by nie poszukiwac go , docierały do niej informacje , że jej mąż żyje sobie wygodnie z inną kobietą. Ona miała w zyciu cel , wychować synka na porządnego człowieka i temu się poświęciła. Chłopiec dorastał w atmosferze spokoju i choć w domu się nie przelewało potrafił docenić starania matki by miał zapewnione to co najważniejsze. Czas to taki chochlik , że mija stanowczo za szybko i nawet się nie obejrzeli jak chłopak dorósł na wspaniałego mężczyznę. Jak każdy w jego wieku został powołany do wojska. Nikt nie wie co przeżywa serce matki w takich okolicznościach ale to jeszcze nie było najgorsze. Chłopcu zaproponowano wyjazd na misję pokojową do Iraku, obiecano duży zarobek , przekonywano , że tam wojna się już skończyła , bardziej chodzi o utrzymanie porządku podczas tworzenia się wewnętrznej demokracji. Niewątpliwy wpływ na jego decyzję miały obiecane pieniądze. Czy można się dziwić gdy młody człowiek ma nikłe szanse by zacząć start materialny, móc założyć rodzinę i zapewnić jej utrzymanie. Zgodził się ku rozpaczy matki , która miała go tylko jednego i prędzej umarłaby sama niż pogodziła się z jego stratą. Lecz decyzja młodego żołnierza była nieodwołalna a matce pozostało się jedynie modlić o jego szczęśliwy powrót. Mijały kolejne miesiące a z Iraku dochodziły co jakiś czas niepokojące wieści o bombach pułapkach , o zamachach na polskie konwoje. Samotne wieczory spędzane w obliczu nieustającego zagrożenia sprzyjały powstawaniu wątpliwości.
Tak naprawdę ta wojna nigdy nie była nasza. Tak naprawdę nikt nie wie o co nadal w tym wszystkim chodzi. Dlaczego nie pozwala się aby problemy Iraku były rozwiązywane wewnętrznie? Dlaczego w końcu prezydent upiera się by Ci chłopcy narażali się na utratę zycia , zdrowia , taumy związane z koszmarem jaki tam przeżywają? Dlaczego matki muszą stać nad grobami swoich dzieci zabitych w wojnie , która nas nie dotyczy i pozbawiona jest sensu? Bush w ostatnich wypowiedziach rozważał wycofanie amerykańskich wojsk z Iraku , dlaczego więc nasi mieliby tam zostać? Czy ktoś pamięta jeszcze o co chodziło w tej wojnie? Wszystkie punkty , gdzie mogła być produkowana broń chemiczna , biologiczna i masowego rażenia już dawno są sprawdzone a obecna sytuacja w tym kraju to konflikt wewnętrzny a nie zagrażający całemu światu. Można wysłac tam mediatorów pomagających w dogadaniu się konfliktowych stron ale nie rozumiem po co tam trzymac wojsko. Postawmy się w ich położeniu. Czy my jako kraj zyczylibyśmy sobie zbrojnych interwencji innych państw w czasie gdy trwa u nas wewnętrzny konflikt. Zresztą kto powiedział , że my lub amerykanie mamy patent na doskonały ustrój i prawo zmuszać innych aby go przyjęli.
Idą święta zyczyłabym Sarze i innym matkom , zonom i dzieciom aby ich mężczyźni mogli spokojnie wrócic do domu możliwie jak najszybciej i aby to co tam przezyli i zobaczyli na trwałe nie zapisało się nocnym koszmarem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz