Smutek i Przygnębienie
Było już dość ciemno więc szłam pospiesznym krokiemstarając rozglądać się na boki w obawie przed ewentualnym czyhającymniebezpieczeństwem wyłaniającym się z mroku. Nagle poczułam kogoś bardzoblisko. Jeszcze krok, dwa. Myśli zataczały koła a serce niemal zamarło. Rozejrzałamsię. Nikogo nie było a ja wyraźnie czułam tą uciążliwą obecność tuż za plecami.Wbrew wysiłkowi i chęciom nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa będąc miękkiew klanach. I wtedy właśnie poczułam czyjąś rękę na ramieniu i spłynął na mniejakiś dziwny spokój jakby wewnątrz mnie ucichła nagle walka złych i dobrychmyśli. Wracałam do domu już znacznie wolniej , noga za nogą, niemalmechanicznie, nie zastanawiając się nad pokonywaną drogą. Osoba trzymająca rękęna mym ramieniu zaczęła zadawać mi pytania. Były bezgłośne, jakby telepatycznie przekazywanywprost do mojego umysłu. Dlaczego tak pieprzę moje życie? Dlaczego wciąż muszęrobić coś by sobie udowadniać, że jestem coś warta? Dlaczego wszyscy mężczyźni wpierwmną zauroczeni potem uciekają gdzie pieprz rośnie? Dlaczego jestem taka niemądra?Dlaczego nie godzę się z tym, iż się starzeję? Dlaczego jeszcze potrafiępłakać?
Dlaczego?Dlaczego? Dlaczego? Nie kończące się „dlaczego” i właściwie żadnej szansy na odpowiedź.Zresztą nie sądzę by była ona oczekiwana a nawet abym potrafiła jakoś sensowniejej udzielić.
Doszłam do domu i szybko wślizgnęłam się pod kołdręprzykrywając niemal w całości , tak , że wystawał mi tylko czubek głowy. Smuteknie zdjął ręki z mojego ramienia i poszedł spać razem ze mną. Przygnębienieusiadło na brzegu łóżka i trwało tak do rana, chyba bez ruchu.
Gdy się obudziłam nie było po nich nawet śladu. Tylkow kącie pokoju siedziało skulone z zimna Zdumienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz