Z pamiętnika młodej lekarki cz.2
Młoda Lekarka: Będąc młodą lekarką na nieustannie mord… modernizowanej i przebudowywanej rubieży przyszedł raz do mnie pacjent o wyglądzie nieciekawym, ze śladami licznych przebytych ostatnio operacji.
Pacjent: Dzień dobry pani doktor!
ML: Dzię dobry! Co panu dolega?
P: Cierpię pani doktor od lat na zapaść, słabość, wymioty, senność…
ML: …senność – zanotowałam.
P: Ale już mi to powoli przechodzi i tylko przyszedłem na kontrolę…
ML: … na kontrolę – zanotowałam…
P: Choć czasem mam nawroty ale co parę lat trafiam do do nowego lekarza to dostaję nową diagnozę i aplikuje mi się nową terapię..
ML: … nową terapię – zanotowałam..
[na stronie] Ech… jeśli pacjęt przeszedł już tyle epikur… epikuryz i za…palikowano mu tyle środków, to muszę wykorzystać moją naukową domenę i zabłysnąć…
[Głośno] Proszę się zatem położyć na leżankę. Mam dla pana coś zupełnie nowe nowego.
P: Wszyscy mi tak mówią…
ML: Zadałam pacjętowi narkozę zamiast wmiejscowego żeby mię nie podważał…
Pacjent: Dzień dobry pani doktor!
ML: Dzię dobry! Co panu dolega?
P: Cierpię pani doktor od lat na zapaść, słabość, wymioty, senność…
ML: …senność – zanotowałam.
P: Ale już mi to powoli przechodzi i tylko przyszedłem na kontrolę…
ML: … na kontrolę – zanotowałam…
P: Choć czasem mam nawroty ale co parę lat trafiam do do nowego lekarza to dostaję nową diagnozę i aplikuje mi się nową terapię..
ML: … nową terapię – zanotowałam..
[na stronie] Ech… jeśli pacjęt przeszedł już tyle epikur… epikuryz i za…palikowano mu tyle środków, to muszę wykorzystać moją naukową domenę i zabłysnąć…
[Głośno] Proszę się zatem położyć na leżankę. Mam dla pana coś zupełnie nowe nowego.
P: Wszyscy mi tak mówią…
ML: Zadałam pacjętowi narkozę zamiast wmiejscowego żeby mię nie podważał…
Ponakłuwałam wszystkie możliwe organa i pobrałam z niech próbki…
Pozatykałam powstałe liczne otwory bo pacjent zaczął tryskać, a ja nie byłam pewna czy zdrowiem…
Obejrzałam próbki pod mikroszkopem…
I byłam w domu.
[Głośno] Oczom nie wierzę choć uszom słyszę – w pana organiźmie są najróżniejsze komórki swojskie i obce, staro i nowotworowe, a co jedna to bardziej podejrzana…
P: Yiiyyy… To już, pani doktor? Czy budzę się zdrowy?
ML: Skądże znowu! Teraz dopiero nastąpi terapia.
Pocięłam bloczek karteluszek na jeszcze drobniejsze…
[Głośno] Oczom nie wierzę choć uszom słyszę – w pana organiźmie są najróżniejsze komórki swojskie i obce, staro i nowotworowe, a co jedna to bardziej podejrzana…
P: Yiiyyy… To już, pani doktor? Czy budzę się zdrowy?
ML: Skądże znowu! Teraz dopiero nastąpi terapia.
Pocięłam bloczek karteluszek na jeszcze drobniejsze…
Nałamałam cienkiego wkładu do ołówka, którego mi sołtys przyniósł…
Wymieszałam i wprowadziłam pacjętowi szprycą do organizmu…
Wymieszałam i wprowadziłam pacjętowi szprycą do organizmu…
P: Cóż to za terapia pani doktor?
ML: A nie słyszał pan o mikro-, nano- i pikotechnologiach?
P: Piko?
ML: Taka kolejka mała – jak pan nie miał to mi przykro. A teraz każda pańska komórka wypełni mikroankietę i będziemy mieli jasność, a jak nie to wynocha!
P: A jak nie będzie chciała?
ML: To my ją nadmanganianem, żeby stężała!
P: Dziękuję zatem i żegnam wylewnie rewanżując się na parapecie.
ML: Ależ w żadnym wypadku nie mogę przyjąć bo mi za to grozi więc proszę zostawić ale nazwać to inaczej.
I kiedy pacjent oddalał się po gumnie, pomyślałam: Ech…
… i na tym skończyłam…
ML: A nie słyszał pan o mikro-, nano- i pikotechnologiach?
P: Piko?
ML: Taka kolejka mała – jak pan nie miał to mi przykro. A teraz każda pańska komórka wypełni mikroankietę i będziemy mieli jasność, a jak nie to wynocha!
P: A jak nie będzie chciała?
ML: To my ją nadmanganianem, żeby stężała!
P: Dziękuję zatem i żegnam wylewnie rewanżując się na parapecie.
ML: Ależ w żadnym wypadku nie mogę przyjąć bo mi za to grozi więc proszę zostawić ale nazwać to inaczej.
I kiedy pacjent oddalał się po gumnie, pomyślałam: Ech…
… i na tym skończyłam…
Z pamiętnika młodej lekarki cz.1
Chciałam przypomnieć kilka fantastycznych zapisków z pamiętnika młodej lekarki. Starsi z pewnością doskonale pamiętają radiową trójkę i p. Ewę Szumińską jako młoda lekarkę na rubieżach, młodszym być może nie będzie przykro zapoznac się z tymi tekstami. Pacjentem młodej lekarki był zmarły obecnie Jan kaczmarek. Ja czytałam „Pamiętniki …….” z łezką w oku, również ze śmiechu ale głownie ze wzruszenia.

Będąc młodą lekarką, zdezintegrowaną tem wszystkiem, co się dokoła nas wyprawia, wszedł raz do mej przychodni pacjęt o wyglądzie rezolutnym.
PACJENT – Dzień dobry, pani doktór!
MŁODA LEKARKA – Dziędobry, co panu dolega?
P – Dolega mię, pani doktór, prostota.
ML – Rozumię. Je pan kuraka ręcami, albo mówi pan ościennemu premierowi, że tańczy czoczotkie na grobie socyjalizmu.
P – Skądże znowu. Nie rozchodzi mię się o prostactwo, tylko o prostotę.
ML – Aha. Nie owija pan do bawełny, tylko wali jak chory do wiadra, na ten przykład ministrowi, że się nie nadaje, albo posłowi z dawnego Zeteslu, że nie ma kidre – sztuby.
P – Skądże znowu. Nie rozchodzi mię się o prostolinijność, tylko o prostotę. O gruczoł!
MŁODA LEKARKA – Dziędobry, co panu dolega?
P – Dolega mię, pani doktór, prostota.
ML – Rozumię. Je pan kuraka ręcami, albo mówi pan ościennemu premierowi, że tańczy czoczotkie na grobie socyjalizmu.
P – Skądże znowu. Nie rozchodzi mię się o prostactwo, tylko o prostotę.
ML – Aha. Nie owija pan do bawełny, tylko wali jak chory do wiadra, na ten przykład ministrowi, że się nie nadaje, albo posłowi z dawnego Zeteslu, że nie ma kidre – sztuby.
P – Skądże znowu. Nie rozchodzi mię się o prostolinijność, tylko o prostotę. O gruczoł!
Otwarłam ukradkowo szufladę, zerkłam do ęceklopedii pod gruczoły, zidętyfikowałam schorzenie i zaśmiałam się z daleko posuniętą ironią.
ML – Cha, cha, cha! Rozchodzi się panu o gruczoł kroczący (…) Ale jest pan nieukiem, gdyż zgodnie z ojczyzną – polszczyzną nie jest to prostota, tylko prastata.
P – No, no, proszę sobie nie pozwalać! Nieukiem to jest pani doktór, bo zamiast po rozum do głowy, sięga pani do szuflady po ściągaczkę.
P – No, no, proszę sobie nie pozwalać! Nieukiem to jest pani doktór, bo zamiast po rozum do głowy, sięga pani do szuflady po ściągaczkę.
Rozgniewana, poderwałam się na wyrównane nogi i krzykłam:
ML – Jak pan się wyraża do osoby obdarzonej wiedzą medyczną i stanowiskiem?! Nie po tośmy walczyli gołą piersią z ustrojem!!!
P – (…) natomiast pani doktór dyndy zbijała na rubieży!
P – (…) natomiast pani doktór dyndy zbijała na rubieży!
Tu mię aż zatkało z oburzenia.
ML – Ja dyndy zbijałam?
P – A pewnie, że dyndy!
P – A pewnie, że dyndy!
Podbiegnęłam do bezczelnego pacjęta i ze wzburzenia kopłam go, gdzie popadło. Widać popadło dobrze, bo pacjęt najpierw zawrzasnął, potem chwycił się za adekwatne miejsce, a następnie rozpromienił na twarzy. (…)
Tak oto błysłam intuicją medyczną, ale nie dawało mię jeszcze spokoju słowo: dyndy. Po wyjściu pacjęta sięgłam ponownie do ęcyklopedii, ale pod „dy” znalazłam tylko dur brzuszny, dur plamisty i demokrację.(…)”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz